Przez pół godziny napisałem parę stron na temat ministrantów. Wznosząc się na wyżyny elokwencji i wielopiętrowych zdań ociekających złośliwością. Po czym wszystko zniknęło (mimo wersji roboczej, która okazała się pusta).
To może być znak od Pana, że przesadzam.
W takim razie krótko podsumowanie. Wczoraj zapisanych było dwóch ministrantów na absencję. Gdzie jest reszta? Nie będę znowu pisał o korelacji znaczenia słów ministrant i ministrae...
Powtórzę tylko ostatnie zagadnienie. Proszę rozważyć w sercu swoim kto i po co przychodzi. Czy dla spełnienia własnych potrzeb, pochwalenia się przed kimś, czy służby Bogu. Nie chodzi o 100% uczestnictwo. Chodzi o poświęcenie 1 minuty na zapis w kalendarzu, że się nie będzie (wyliczenia liczby kliknięć nie będę tym razem przytaczał). Czy 1 minuta na parę dni to naprawdę zbyt duże obciążenie?
Niech nam wszystkim błogosławi Pan nasz, Jezus Chrystus.
Robert Kalinowski.